piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 2

Rozdział 2

Gdy wróciłam do domu udałam się na górę do mojego pokoju rzucając wszystkim w drzwiach. Wchodząc do łazienki, zdjęłam z siebie ubrania i spojrzałam w dół na moje posiniaczone i rozcięte kolana. Rana była już zamknięta, ale na około było pełno zaschniętej krwi. Odkręciłam prysznic i stanęłam pod strumieniem wody krzywiąc się, gdy stykała się z kolanami. Odwróciłam się do ciepłego strumienia by umyć moje bolące plecy. Nie mogę uwierzyć, że znęcał się nade mną fizycznie, nigdy taki nie był. Pewnie że zawsze był dupkiem i mówił co myśli, ale nigdy nie zrobił czegoś takiego jak to. Po znalezieniu czegoś do ubrania udałam się na dół i zobaczyłam moich rodziców siedzących przy stole. Podeszłam i pocałowałam ich obu w policzek a następnie udałam się do lodówki po coś do zjedzenia.
- Jak było w szkole kochanie?  - Spytał mój tata.
- Oh, no wiesz, tak jak zawsze, ale mam ekscytującą wiadomość! - Powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- No więc co jest tą ekscytującą wiadomością? - Spytała mama przeglądając jakąś papierkową pracę. Zawsze ma coś z pracy w swoich rękach, jest nie zawodna. To naprawdę denerwujące, ale co ja mogę zrobić?
- Więc, Pani Jells przydzieliła nam dziś projekt. Musimy napisać i zaprezentować własną piosenkę na Californijski Instytut Artystyczny a zespół który wygra dostanie stypendium.
- Kochanie, to niesamowite! Wiem że wygrasz. Pisałaś i śpiewałaś własne piosenki od lat, naprawdę masz talent skarbie. - Powiedziała mama przechodząc obok mnie i dała mi buziaka w policzek.
- Dziękuje mamo. Jestem tym naprawdę podekscytowana ale jest jeden problem. Nie sądzę by mój partner był dość pomocny.
- Cóż, jeśli nie jest, skończ robić projekt samodzielnie, a następnie upewnij się żeby się o tym dowiedzieli. - Spojrzał na mnie surowo tata. - Przecież nie chcesz żeby ta osoba dostała darmowe stypendium wkładając w to zero wysiłku.
- Wiem tato. On jest irytujący i mam nadzieję że uda nam się przejść przez to bez zabijania siebie nawzajem. - Naprawdę miałam taką nadzieję ale szczerze mówiąc nie widzi mi się żeby tak się stało.
- No cóż, ja też mam dla ciebie wiadomość. - Powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Oooo naprawdę? Kocham kiedy masz mi do powiedzenia jakąś wiadomość, zwłaszcza gdy masz taki uśmiech. Więęęc? - Powiedziałam klaszcząc w dłonie.
- Więc, razem z twoją matką mamy zaplanowane wakacje z okazji naszej 26 rocznicy ślubu w ten weekend.
- O mój Boże, gdzie jedziemy?
- Nie skarbie. - Powiedziała mama. - To tylko dla twojego ojca i mnie.
- Oh.
To jest do bani.
- Wyjeżdżamy na trzy miesiące i..
- CO? - Krzyknęłam przerywając mu.
Zaczęłam chodzić w kółko po kuchni, starając zarejestrować te informacje. Moi rodzice zostawiają mnie, swoją 17-letnią córkę samą na trzy miesiące. TRZY MIESIĄCE, co do cholery oni sobie myślą? Większość ludzi w moim wieu byłaby podekscytowana słysząc taką wiadomość, ale nie ja. Kocham moich rodziców i uwielbiam spędzać z nimi czas, a teraz będe sam na sam z nikim.
- Trzy miesiące? To bardzo długi czas. - Powiedziałam masując swoje skronie. - Gdzie jedziecie? - Spytałam starając się nie brzmieć na bardzo zdenerwowaną.
- Na Hawaje! - Zapiszczała moja mama śmiejąc się od ucha do ucha. - Twój tata zaskoczył mnie tą wiadomością wczoraj wieczorem podczas kolacji.
- Wow, to naprawdę niesamowite. Będziecie się dobrze bawić i myślę że to dobrze uciec na chwilę sami ze sobą, mimo że będę bardzo za wami tęskniła.
- Dziękuje skarbie, również będziemy za tobą tęsknić. - Podeszli i oboje mnie przytulili. - Mamy dla ciebie kartę z pięcioma tysiącami dolarów.
Odsunęłam się od nich na krok i uśmiechnęłam się szeroko, czego nie powinnam robić ponieważ pomyślą że wszystko od razu rozwalę.
- Cooo? - Spytałam delikatnie się uśmiechając.
- To na gaz, jedzenie, artykuły domowe i co tam jeszcze trzeba. - Odpowiedziała mama.  - Nie szalej z tymi pieniędzmi, dobrze znamy twoją miłość do sklepów, a te pieniądze nie są na twój szał zakupowy.
- Oh tato, nie jestem aż taka zła co? - Spytałam zwracając się do niego.
- Tak, pewnie. Jestem tym który płaci za to wszystko, pamiętasz?. - Zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się, miał racje. Jestem zakupoholikiem i nie mogę się od tego powstrzymać. Jednak to oni są temu winni, gdy coś chcę, oni od razu mi to kupują. Jestem pewna że robią to dlatego, że nie spędzamy ze sobą tak dużo czasu jak byśmy chcieli. Praca i szkoła zajmują dużo czasu dla każdego z nas, więc jeśli w ten sposób czują że powinni to robić by nadrobić stracony czas to ja nie narzekam. 
-  Cóż, mam nadzieję że naprawdę będziecie się dobrze bawić. - Powiedziałam wkładając naczynia do zmywarki. - Mam trochę zadań domowych więc idę do swojego pokoju. Może dostanę wenę i napisze kilka tekstów. - Dałam im kolejnego buziaka w policzek i udałam się do pokoju.

Leżałam na łóżku z notesem w ręku i zaczęłam bazgrać jakieś słowa. Myślałam o życiu, rzeczach które się stały i które mogą się skończyć będąc dobrą historią. Problemem jest to, że to nie będzie dobra piosenka dla mnie i Justina.Nie mamy ze sobą absolutnie nic wspólnego i nienawidzimy się nawzajem, to nie jest łatwa sytuacja. Więc zaczęłam pisać słowa dla siebie, rzeczy które wydarzyły się w przeszłości. Justin i ja może wymyślimy coś później. Powódź wspomnień z pierwszego roku studiów, gdy spotykałam się z Colem aż do początku drugiego roku studiów. Kochałam go, był moim jedynym chłopakiem, moim wszystkim. Cole był najsłodszą osobą jaką znam, byliśmy razem idealni. Nigdy nie walczył ani nie spierał się, ale znikąd zaczął o tym myśleć, nie chciał mnie dotykać, ani być wokół mnie. Zaczęło się gdy jego była dziewczyna Sasha wróciła. Powiedział mi o niej na naszej pierwszej randce. Zerwali, ponieważ przeprowadziła się do Colorado. Kiedyś powiedział mi, że dużo dla niego znaczyło to, że mnie znalazł i był ze mną, że doprowadzałam go do szaleństwa. Totalna bzdura, racja? Dzień, w którym przestałam dbać o nasz związek lub przyjaźń jest dniem, gdy przyszedł do mnie do domu po szkole i powiedział że nie możemy być już razem. Sasha i on pracowali nad pewnymi rzeczami i było mu przykro, ponieważ ją kocha. Starał się "być miłym" i "dobrym facetem" mówiąc mi, że wciąż możemy być przyjaciółmi. Pieprzyć  to gówno. Płakałam przez chwilę, to było ciężkie pozwolić mu odejść i myślę, że część mnie jest tym wciąż załamana.

Gdy ostatni rok toczył się w koło, naprawdę nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zaczęłam nienawidzić szkołę. Byłam zbyt zdenerwowana aby dbać o bycie miłym i towarzyskim, nie byłam niegrzeczna czy coś, po prostu nie wychodziłam z innymi. Ostatni rok studiów jest również rokiem, w którym Justin się tutaj przeniósł, rok, w którym zaczęłam być zastraszana przez ludzi którzy nie mieli problemu ze mną, dopóki Pan Śmieszne Spodnie nie pojechał ze swoimi głupimi włosami. Więc zamknęłam się w sobie bardziej niż byłam. Już nie cierpiałam ze względu na Cole. Wtedy cierpiałam przez ludzi, którzy ledwo mnie znali i wyżywali się na mnie...to było po prostu za dużo. Jak myślałam o tym wszystkim co się wydarzyło, spojrzałam w dół i zobaczyłam że napisałam już całą piosenkę.To zazwyczaj trwa dłużej, ale co jakiś czas gdy pozwalam sobie zostać pożartą przez swoje uczucia mogę pisać piosenkę w krótkim czasie.

Następnego ranka obudził mnie dźwięk deszczu. Zdecydowałam się założyć czarne rurki , bluzę Nike z różowymi rękawami i pofalowałam włosy. Zeszłam po schodach na dół i zauważyłam że moi rodzice jeszcze nie wyszli do pracy.Zgaduję że są spóźnieni.
- Cześć mamo, dlaczego nie jesteście jeszcze w pracy? Zawsze wychodzicie zanim wyjdę do szkoły.
- Cóż skarbie, po południu wylatujemy na Hawaje.
Spojrzałam na nią marszcząc brwi. - Myślałam że wyjeżdżacie w weekend, co się stało? - Poczułam gulę w gardle na myśl, że od dziś nie zobaczę swoich rodziców przez trzy miesiące.
- Taki był plan, ale mam naprawdę dobrą ofertę cenową na bilety na dzisiejsze popołudnie. - Powiedział tata biorąc łyk kawy. Spojrzałam w dół na swoje kolana i poczułam jak łzy zbierają się w moich oczach.
- Kochanie nie bądź smutna, wrócimy zanim się zorientujesz, obiecuję. - Powiedziała mama i mocno mnie przytuliła. Nie mogłam powstrzymać łez i zaczęłam szlochać. Spojrzałam w górę na mamę i zobaczyłam łzy w jej oczach. Otarłam swoje policzki. - Właśnie tak bardzo będę za wami tęskniła.
- Skarbie także będziemy za tobą bardzo tęsknić. - Powiedział tata zanim podszedł i mnie przytulił.

Pożegnaliśmy się i trochę bardziej się rozpłakałam. Pobiegłam na górę przemyć swoją twarz. Nałożyłam makijaż aby zakryć moją czerwoną, zapłakaną twarz i chwytając rzeczy ruszyłam do swojego samochodu. Czas aby wkrótce zmierzyć się z diabłem.Zastanawiałam się jak dziś będzie, czy jeśli powie lub zrobi mi coś powinnam się bronić? Naprawdę nie chcę zostać uderzona! Nie mówię, że on zamierza mnie mocno pobić, ale cholernie nie pomyślałam że zrobi takie gówno.

...

Dziś było dziwnie. Nic się nie stało, nikt niczego mi nie powiedział i dałam sobie radę z uniknięciem jego brzydoty praktycznie przez cały dzień. Gdy go zobaczyłam nic nie powiedział, jedynie ten jego przerażający wzrok. Chciałabym myśleć, że moje postawienie się wczoraj sprawiło, że szanuje mnie i zrezygnuje z tych śmiesznych rzeczy które ma przeciwko mnie, ale bardzo w to wątpię...za dużo życzeń tak myślę. Nie, założę się że on coś planuje, on tylko czeka na idealny moment aby do mnie podejść. Część mnie chce, aby po prostu z tym skończył.

Pokonując drogę do klasy muzycznej bałam się go. Może byłam zdolna aby z powodzeniem unikać go wcześniej, ale nie ma mowy, bym uniknęła go teraz. Przeszłam przez drzwi i zobaczyłam że on już siedzi na swoim miejscu. Myślę, że zauważył mnie jak weszłam, ponieważ spojrzał w górę i się zaśmiał, gdyby nie był Królem Dupków, ten uśmiech mógłby być trochę słodki. Kurwa
- Cześć dziwko. - Powiedział gdy usiadłam na swoje miejsce.
- Czy możemy tego nie robić? Nie jestem dziś w nastroju na twoje błaznowanie.
- Oh, czyli każdego innego dnia jesteś w nastroju dla mnie? Dobrze wiedzieć.
Ten głupi dupek ponownie się zaśmiał.
- Ta, chciałbyś. Tylko wiesz, nie gdyby moje życie od tego zależało.
- Jestem prawie pewien że to kochasz Cass. Gdybym miał cię na jedną noc, przyszłabyś czołgając się po więcej. - Mówił powoli wciąż się śmiejąc. - Gdybyś nie zauważyła, większość dziewczyn w tej szkole praktycznie błaga mnie bym je pieprzył.
Wpatrywaliśmy się w siebie. Jestem jakby ciekawa jak on gra.
- Właśnie, więc wiesz. - Pochylił się ku mnie. - Nie pozwolę ci odejść po tym co zrobiłaś mi wczoraj.
On jest cholernie denerwujący.
- Dobrze klaso, w ciągu około dwudziestu minut wylosuję z tego słoika imię osoby, która wyjdzie na środek i zaśpiewa. - Powiedziała pani Jalls trzymając w ręce słoik. Możecie śpiewać cokolwiek chcecie, orginalną piosenkę, lub jedną z TOP 40, to nie ma znaczenia. Teraz, ponieważ jest to przypadkowe, niech każdy z was poświęci czas na myślenie i zastanowi się co chce dla nas zaśpiewać.

Zajebiście...
*około dwudziestu minut później*

- Cassie Bierns, powstań.
Oczywiście!
- Proszę, stań przodem do klasy i powiedz co chcesz zaśpiewać.
Usłyszałam za sobą zdławiony chichot Justina i odwróciłam się do niego posyłając mu spojrzenie pełne blasku śmierci, chcąc by mógł odczuwać ból z irytacji jaki właśnie dla niego przygotowałam. Stanęłam przodem do klasy, wciąż zastanawiając się co mam zaśpiewać, czy jakąś znaną piosenkę czy swoją własną. Spojrzałam panicznie na kolegów z klasy, zamknęłam oczy i wzięłam kilka wdechów.
- Dobrze Cassie, co nam zaśpiewasz?
- Zamierzam zaśpiewać piosenkę, którą napisałam wczoraj w nocy.
- Napisałaś ją wczoraj w nocy? - Spytała będąc pod wrażeniem
- Tak proszę pani, kocham pisać. Ostatniej nocy starałam się myśleć o piosence na nasz projekt i tak jakby zagubiłam się w swoich myślach. To piosenka o mojej przeszłości.
- Dobrze kochanie, więc zaśpiewaj nam to.
Poszukałam piosenki w moim notesie i zaczęłam się naprawdę denerwować. Jedynymi ludźmi przed którymi kiedykolwiek śpiewałam są moi rodzice i teraz śpiewam piosenkę o moim byłym w klasie pełnej ludzi których z trudnością znam. Usiadłam za fortepianem i spojrzałam w górę aby zobaczyć że każdy na mnie patrzy. Zapomniałam o motylach, w brzuchu, miałam teraz złych pracowników budowlanych którzy próbują mnie zabić wiercąc dziurę w moim brzuchu. 
- Ta piosenka nazywa się "More like her". - Zamknęłam oczy, wzięłam wdech i zaczęłam grać.

She's beautiful in her simple little way
She don't have too much to say when she gets mad
She understands she don't let go of anything
Even when the pain gets really bad
Guess I should've been more like that


You had it all for a pretty little while
And somehow you made me smile when I was sad
You took a chance on a bruised and beaten heart
And then you realized you wanted what you had
I guess I should've been more like that

I should have held on to my pride
I should have never let you lie
I guess you got what you deserved
I guess I should've been more like her

Forgiving you she's stronger than I am
You don't look much like a man from where I'm at
It's plain to see desperation showed it's truth
You love her and she loves you with all she has
I guess I shoul've been more like that

I should have held onto my pride
I should have never let you lie
I guess you got what you deserved
I guess I should have been more like her

She's beautiful in her simple little way...

Gdy skończyłam w klasie wybuchły brawa i okrzyki. Aby powiedzieć że byłam zaskoczona to za mało. Nigdy nie pomyślałam że ktokolwiek polubi mój śpiew lub moją piosenkę.
- Dziękuję. - Powiedziałam uśmiechając się i poczułam że moje policzki robią sie gorące.
Zajmując swoje miejsce czułam się bardzo dobrze. Wszyscy naprawdę wydawali się być zadowoleni i nie mogłam być chyba bardziej szczęśliwsza. Wtedy poczułam jak gorący oddech uderza o moje ucho powodując dreszcz na moich plecach.
- Nie daj się oszukać Cass, nie byłaś wcale taka dobra. - Odwróciłam się i zobaczyłam śmiejącego się dupka, starałam się zahamować łzy które cisnęły mi się do oczu.
- Co jest z tobą nie tak? Musisz naprawdę czerpać przyjemność z krzywdzenia ludzi. Cóż, mnie. - Powiedziałam starając się by łzy nie zaczęły spływać po mojej twarzy. - Bo naprawdę, skąd masz tyle energii by być takim pierdolonym kutasem w każdej sekundzie każdego dnia? - Odwróciłam się na krześle i czekałam na dzwonek na przerwę. Gdyby zadzwonił teraz, to nie będzie wystarczająco szybko, muszę uciec od tego faceta. Poczułam szarpnięcie za głowę i Justin patrzył na mnie. Czy on naprawdę pociągnął mnie za włosy?
- Co ty kurwa powiedziałaś dziwko? Gdybym był tobą, nauczyłbym się trzymać język za zębami.
Puścił moje włosy gdy zadzwonił dzwonek, dzięki Ci Boże. Nareszcie mogę jechać do domu i zaznać trochę spokoju. Udałam się do szafki po swoje rzeczy i uświadomiłam sobie, że zostawiłam notes w klasie muzycznej. Po odzyskaniu notesu z powrotem, udałam się pustą salą w stronę wyjścia. Mogłam wreszcie pójść do domu.
AŁ CO JEST KURWA?!
Leżałam na ziemi, a moja głowa uderzyła o podłogę. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Justina, Chaza i Ryana. Gdy się podniosłam wszyscy trzej się ze mnie śmiali. Patrzyłam na nich w szoku. Drugi dzień z rzędu powalili mnie na podłogę. Chcąc odejść Justin złapał mnie za ramię i rzucił mną, KOLEJNY RAZ o szafkę. W myślach zaczęłam się bać, ten dzieciak nigdy nie przestanie.
- Ej chłopaki możecie iść. Mam tutaj kilka rzeczy do sprostowania.
Ryan i Chaz zaśmiali się po czym odeszli. Nie rozumiem dlaczego to się dzieje, co jest nie tak z tymi kolesiami?
Justin odwrócił się i przycisnął swoje ciało do mojego. - Jak myślisz do kogo ty się tak odzywasz? Czy zdajesz sobie sprawę KIM JA KURWA JESTEM? - Krzyknął.
Nie wiem co się dzieje, ale ostatnio nie mogę kontrolować swoich impulsów. Odepchnęłam go od siebie i uderzyłam w twarz.

JUSTIN'S POV

Ta suka mnie uderzyła. Spojrzałem na nią. Dłońmi zakrywała usta a policzki miała całe czerwone. Prawdopodobnie żałuje tego co zrobiła, i powinna. Żadna dziwka, powtarzam ŻADNA dziwka nigdy mnie nie uderzyła. Również żadna dziwka poza nią nie kopnęła mnie kolanem w jaja.
- Kim ty do kurwy myślisz że jesteś? - Popchnąłem ją na szafkę i uniosłem w powietrzu jakby była psem.
- Powaliłeś mnie na ziemię, popchnąłeś mnie i krzyczałeś...to był po prostu odruch. - Powiedziała trzęsąc się.
Położyłem rękę na jej szyi i ścisnąłem ją tylko po to, żeby wiedziała że to ja mam nad nią kontrolę a nie ona. Wiem, że nie należy postępować tak z dziewczynami ale jestem Justin kurwa Bieber a ona mnie uderzyła...więc teraz moja kolej.
- J-Justin, ranisz m-mnie, j-ja p-przepraszam, to się nie zdarzy p-ponownie, o-obiecuje.
Poczułem się winny patrząc na łzy spływające po jej policzkach. To zaszło trochę za daleko, ale ona nigdy nie powinna mnie uderzyć. Nie jestem miłą osobą, ZWŁASZCZA dla niej. Nienawidzę jej, jest dla mnie niczym. Myślałem o tym, aby starać się nie czuć winnym.Puściłem ją i patrzyłem na nią przez minutę. Położyła rękę na szyi starając się nabierać więcej powietrza. Zobaczyłem jak bardzo jest przestraszona. Co jest dobre, powinna wiedzieć że ze mną się kurwa nie zadziera.
- Nigdy więcej nie waż się mnie uderzyć, rozumiesz? - Spytałem przez zaciśnięte zęby.
Spojrzała w dół i pokiwała głową bojąc się na mnie popatrzeć. Odwróciła się i zaczęła biec ze szkoły

CASSIE'S POV

Pobiegłam do mojego auta tak szybko jak potrafię, byłam tak przerażona że moją jedyną myślą było uciec i dostać się do auta. Dlaczego mi to zrobił? Jak mógł mi to zrobić? Miałam nadzieję że bylibyśmy w stanie zrobić razem projekt, ale to się oczywiście nie stanie. Jedną rzeczą którą na pewno wiem, jest odwrotny skutek tego wszystkiego. Od teraz wracam do mojego motta ignorując go, powiedzmy sobie szczerze, bycie popychanym na szafki, rzucanym na podłogę i duszonym nie jest wcale takie zabawne.

***

Hej, z tej strony @helloimcanadian :)
Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał i zostawicie po sobie jakiś komentarz, za co byłabym bardzo wdzięczna bo wtedy wiem, że to czytacie :)
Kolejny rozdział należy do Oli.

JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O NN ZAPISUJCIE SWOJE NAZWY Z TWITTERA W ZAKŁADCE INFORMOWANI

Rozdział 1

Rozdział 1


Mam na imię Cassie Bierns, naprawdę nie ma o mnie wiele do powiedzenia. Mam długie, falowane brązowe, włosy, które sięgają do połowy pleców, moja skóra jest dość opalona z powodu mieszkania w Californii i przebywania na plaży przez cały czas. Mam 1,62 wzrostu i 52kg. Jak mówiłam, niewiele ciekawego o mnie. 
Rodzinne życie jest w miarę normalne, mama i tata są ze sobą przez 25 lat szczęśliwi jak tylko się da. Nasz dom jest całkiem duży, nie tak jak większość domów tu w Cali, ale wciąż duży dla mnie. Rodzice i ja mamy dobre relacje, ale nie rozmawiamy za często, ponieważ dużo pracują. Jestem jedynaczką, czego nienawidzę, ponieważ nie mam żadnych przyjaciół. Wszystko co tak naprawdę mam to mój telefon, laptop i TV. Nie zawracam sobie tym głowy, wole mieć te rzeczy zamiast bukiet fałszywych przyjaciół w szkole. Oh właśnie, o tym..

Szkoła, NIENAWIDZĘ TEGO! W sumie nienawidzę ludzi stamtąd, lubię część nauki. Wszyscy w mojej szkole są podzieleni na grupy, na pewno masz zapalonych sportowców i cheerlederki, gotów, mózgowców itd. Ja, ja tylko siedzę z moim jedynym przyjacielem w tej szkole, któremu nie mam nic przeciwko, Natalie. Byłyśmy przyjaciółkami od drugiego roku, lecz teraz jesteśmy w ostatniej klasie, Bogu dzięki. Jest typem osoby, która nie bierze na siebie czyjegoś gówna.

Jeżeli ktoś ze sportowców czy cheerlederek powiedział cokolwiek, również o nas, ona zawróci, ja natomiast schylę głowę i zignororuję ich. Prawdę mówiąc jest całkiem popularna i czasami zadaję sobie pytanie dlaczego się ze mną przyjaźni skoro mnie nikt nie lubi. Wtedy każe mi się zamknąć, ponieważ jestem jej najlepszą przyjaciółką i nikt tego nie zmieni. Nat jest absolutnie urocza i fantastyczna, ma długie, proste blond włosy, opaloną skórę, zabójcze ciało i jest kapitanem drużyny siatkówki. Staram się jak mogę, by unikać wszystkich w mojej szkole, ale jest jedna osoba, która upiera się przy robieniu z mojego życia piekła.Justin Bieber. Tępak, męska dziwka, dupek!

Beep… Beep… Beep…

Wstałam już śniąc o dniu, poniedziałek przyszedł za szybko. Wepchnęłam z powrotem kołdrę, a głowę już kierowałam do łazienki,  wskoczyłam pod prysznic pozwalając gorącej wodzie spłynąć po moim ciele. Chciałam zostać tam na zawsze. Pół godziny później owinęłam wokół siebie ręcznik i zaczęłam suszyć włosy. Zdecydowałam związać je w boczny warkocz. Następnie nałożyłam trochę lekkiego makijażu, eye linera i maskarę. Nigdy nie byłam osobą nakładającą na siebie za dużo, wierzę, że osoba nie powinna skrywać się pod toną makijażu. Przeszukałam szafę i wybrałam czarne rurki z butami do kolan tego samego koloru i białą, dopasowaną bluzkę, która wisiała na moich ramionach. Już na dole złapałam za jabłko oraz swoje rzeczy i ruszyłam do auta, czarnego camero z 2011, którego rodzice kupili mi rok temu na moje 16 urodziny.

Już pchając się przez parking mogę dostrzec ich patrzących w moją stronę, sportowców, i cheerlederki, zawsze mają coś do powiedzenia, a 9/10 razy jest to cholernie kiepskie. Idąc dalej słyszę go.

- Hej Cassie, koledzy zastanawiali się czy jesteś chętna, by possać dziś nasze fiuty jeden po drugim podczas przerwy? – Jak mówiłam, ułom.

- Nie dzięki, bobrze. Lubię być wolna od STD* - Odwróciłam się do niego uśmiechając.

Mogłabym powiedzieć, że był zszokowany tym, że odpowiedziałam. Do diabła, sama byłam zszokowana, ale to po prostu wyszło. Znosiłam ich gówna przez lata, a teraz, wszystko stało się gorsze odkąd Justin przeniósł się do nas na ostatnia klasę. Na początku moim mottem było, by ignorować tych dupków, ale moje usta chyba chwilowo o tym zapomniały. Przy mojej szafce zaczęłam zbierać wszystko czego potrzebuję, rozglądając się zdałam sobie sprawę, że korytarze były już puste. Świetnie, znów będę spóźniona. Zatrzaskując szafkę usłyszałam kogoś idącym w moim kierunku. Odwróciłam się i zobaczyłam Justin’a patrzącego na mnie jakbym właśnie zniszczyła jego samochód. Cholera. Wziął mój nadgarstek i uderzył mną o szafki, w efekcie czego poczułam ból rozchodzący się po mojej głowie.

- Co ty do diabła robisz? Puść mnie! Co jest z tobą nie tak? –  Zaczęłam się szarpać.

- Cass, ty naprawdę nie myślałaś, że dam ci mówić do mnie w taki sposób i pozwolić odejść?

Uśmiechając się pociągnął mnie od szafek, a po chwili znów na nie rzucił, osunęłam się na podłogę z trudem łapiąc powietrze. Przykląkł, patrząc na mnie z odrazą. Gapiłam się na niego jednocześnie ze łzami jak i złością w oczach.

- Aww Cass, nie skrzywdziłem cię, prawda?

- Odpieprz się!

Jego oczy momentalnie stały się zimne, złapał za moją twarz.

- Powiedz tak do mnie jeszcze raz, a będzie gorzej, obiecuję.

Zaśmiał się odchodząc, zostawiając mnie zdezorientowaną i oniemiałą. Wstałam łapiąc się za plecy. Zdając sobie sprawę, że płacze, spróbowałam zapanować nad emocjami, ale wydawało się to niemożliwe. Nie mogę uwierzyć, że właśnie zostałam napadnięta przez jakiegoś bałwana w letterman jacket**. Jeszcze wczoraj myślałam, że on był najwstrętniejszą rzeczą tutaj, lecz wciąż nie mogłam wyobrazić sobie jego robiącego to. Cóż, jedna rzecz jest pewna, nie będę siedzieć z tyłu i udawać rannego szczeniaczka… on na pewno szykuję coś następnego!

Dzień przebiegał jak każdy inny, z wyjątkiem tego, że chciałabym mieć jakiś środek przeciwbólowy, bo moja głowa zabijała mnie. Nie powiedziałam nikomu o tym, że król palantów zaatakował mnie, może to było głupie z mojej strony, ale naprawdę nie chciałam dbałości i gwałtownych reakcji. Znaczy, mogłam sobie tylko wyobrażać o ile gorsze byłoby, gdyby najbardziej popularny facet w szkole został przeze mnie wyrzucony… nie dzięki, nie skorzystam. Radziłam sobie do szóstej lekcji,  aż do klasy, z którą miałam miłosne/znienawidzone relacje. Miłosne, ponieważ jest to klasa muzyczna, a kocham komponować i śpiewać, a znienawidzona, ponieważ ten wielki wór gówna siedzi za mną. Mogę sobie tylko wyobrażać jak zabawnie będzie dzisiaj po tym co stało się rano… nie.

- Dobrze klaso, mam trochę wieści. – Powiedziała uśmiechając się Pani Jells. – Mam specjalny projekt dla was. Pogrupowałam was w pary i będziecie razem pisać piosenkę. Piosenka ma mieć trzy minuty lub więcej, nie mniej. Macie na to dwa miesiące, będziecie się prezentować w Californijskim Instytucie Artystycznym. Wygrana para otrzyma tam stypendium. Mam nadzieje, że będziecie pracować jak ciężko potraficie.

Siedziałam tam z największym uśmiechem na twarz, kiedy Mrs. Jells przydzielała nam pary, mój uśmiech szybko zbladł, gdy usłyszałam Justin Bieber i Cassie Bierns.

- Co? – Powiedzieliśmy jednocześnie.

Popatrzyłam na niego, wyglądał na nieźle wkurwionego.

- Pani Jells, czy mogłabym zmienić partnera?

- Nie Cassie, dokonałam wyboru.

-  Ale może pani wybrać kogokolwiek innego, nie obchodzi mnie kogo. Tylko. Nie. Jego.

- Moja decyzja jest ostateczna. Jestem pewna, że możecie odłożyć swoje różnice na bok i coś stworzyć.

- Nie, nie mogę być w parze z nim, nigdy nie wygram z nim konkursu.

- Cassie wystarczy, podoba mi się mój wybór.

Mam ochotę go uderzyć, naprawdę mam. Jeśli nie zrobiłby tego co wcześniej może moglibyśmy znaleźć sposób na tolerowanie się nawzajem, ale teraz nie ma szans, bym była partnerem tego psychopaty! To jest największe zrządzenie losu jakie można sobie wyobrazić i tylko dlatego, że on jest idiotą oraz pani Jells nie chce dać mi innego, cholernego partnera!

- Hej, też nie jestem tym zachwycona, uwierz mi! I nie kop mi krzesła. – Powiedziałam odwracając się do niego.

- Zdajesz sobie sprawę, że zamierzam zrobić piekło z twoich następnych dwóch miesięcy, prawda?

Wywracając oczami wróciłam do poprzedniej pozycji. Klasa pracuje nad swoim projektem, kiedy ja nadal zastanawiam się jak zrobić to bez niego. Może pozwoli mi odwalić całą robotę i tylko dopisać jego nazwisko. Każda normalna osoba wzięłaby tą ofertę, ale znając tego osła prawdopodobnie właśnie siedzi tam z nowymi sposobami na torturowanie mnie. Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy zaczęli wychodzić. Tuż przed tym jak doszłam do parkingu, w jakiś sposób potknęłam się,  moja torba i rzeczy poleciały w powietrze, a kolana uderzyły betonu. Podniosłam głowę, by zobaczyć uśmiechającego się Justin’a i jego śmiejących się przyjaciół. Wstałam i wytrzepałam swoje ręce oraz ciuchy. Mam małe zadrapania na rękach, a spodnie podarte w kolanach. Zaczęłam się trząść z wszechogarniającej mnie wściekłości.

-Podhaczyłeś mnie, ty naprawdę mnie zajebiście podhaczyłeś? Co do diabła jest z tobą nie tak? Nigdy nie zrobiłam nic tobie czy twoim dupkowatym znajomym. Dlaczego nie możesz zostawić mnie do diabła samą?

Justin stanął przede mną ze zmarszczonymi brwiami. Wow, szybko się porusza. Zassij to, Cass. Nie pokazuj strachu!

- Mogę ci robić co do kurwy chcę i nie masz niczego co możesz z tym zrobić, dziwko. – Przemówił z jadem w głosie.

Wiem, że powinnam odejść, ale pieprzyć to. Nie pozwolę jemu czy komukolwiek innemu pomiatać sobą. Jeśli pozwolę mu mówić czy traktować mnie w sposób jaki chce nigdy nie przestanie mnie dręczyć. I uwierzcie mi, jestem już zmęczona pozwalaniem kretynom, którzy latają za piłką całymi dniami i napuszonym dziewczynom robiącym litery ze swoich ciał*** mówić do mnie jakbym była śmieciem. Więc jedyną rzeczą jaką mogę zrobić w tym momencie jest uderzyć go w kolanem w krocze. I tak robię. Łapię się za nie i opada na ziemię.

- Nie mów tak do mnie, nie patrz mi w twarz i nie pozwól, by żadna część twojego ciała dotknęła mnie raz jeszcze, zrozumiałeś? Mam dość tego gówna.

Odwróciłam się i poszłam do auta, patrzyłam w tył parę razy czy żaden z jego przyjaciół nie idzie po mnie. Wsiadłam do środa, siedziałam tam przez chwilę myśląc co się właśnie zdarzyło. Jeżeli położył na mnie ręce dziś rano, nie mam zamiaru patrzeć jak czuję się po tym co się właśnie wydarzyło. Gdy doszłam do siebie, zapaliłam auto i ruszyłam do domu. 


JUSTIN’S POV

Leże na ziemi patrząc jak ta dziwka odchodzi do swojego auta, kim do kurwy nędzy myśli, że jest?

- Koleś, nie mogę uwierzyć, że właśnie ci to zrobiła. – Mówi Chaz z tym o-kurwa spojrzeniem.

- Ja również, kolo! A ty po prostu pozwoliłeś jej odejść. – Ryan jęknął. Chaz i Ryan są moimi najlepszymi przyjaciółmi cokolwiek miałoby się stać, ale teraz patrzę na nich jakby byli szaleni.

- Co do cholery miałem zrobić? WALNĘŁA MI KOLANEM W JAJA! Miałem powiedzieć „Poczekaj tu chwilę, dopóki się nie pozbieram, a wtedy, gdy ból minie zabije cię”? Nie sądzę, by na to poszła. – Jęknąłem.

Chaz smyrgnął i uderzył Ryan’a.

- Może i uciekła dzisiaj, stary, ale jest jeszcze jutro. – Uśmiechnął się.

- Yeah – Powiedziałem wstając. – Jutro będzie mnie nienawidzić, przyrzekam ci to.

Dotarłem do swojego auta nadal z bólem w dolnych częściach ciała. Nie ucieknie z tym od tak, chyba zapomniała kto jest jej partnerem przez następne dwa miesiące.

***

* STD - choroba przenoszona drogą płciową
** letterman jacket - naprawdę nie wiedziałam jak to przetłumaczyć.
*** chodzi o cheerlederki.

 Więc tak, dodałam rozdział teraz, ponieważ tylko tak możecie chodź trochę dowiedzieć się o historii. 2 rozdział już przetłumaczony, teraz wszystko zależy od Was. :) 

JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O NN ZAPISUJCIE SWOJE NAZWY Z TWITTERA W KOMENTARZU W ZAKŁADCEINFORMOWANI

Bohaterowie

Cassie Bierns





Justin Bieber

Ryan

Chaz

Natalie

Informowani

Jeśli chcecie być informowani o nn napiszcie w komentarzu swoje nazwy z twittera. :)
Ach i komentarze są usuwane po dodaniu waszych username'ów tutaj. :)

@whereverr
@Wardzia69
@thegingercake
@szesienapic
@SoonOfJB
@warrioorx
@juubelieve
@Tusia_XoXo
@PolishSweety
@giduu  
@BieberAirForeva
@victoriaakalife
@Pajka33
@saaalvame
@juliadobrowols9
@Justinatorka
@Justinakaworld
@sweetgxmez 
@kingaa9
@AlicjaBida
@ilykidraauhl
@flyselenur  
@Olivia_0987 
@jdbflash 
@flawlessjusten 
@shawtybieebs
@lovemybarca
@karolajn_99
@meowmyselena
@siemaJus
@wantsyoumalik
@swag458
@KatexD  
@Nicole_My_Crazy
@ImNeverLoseHope
@WeronikaBaron1

Prolog

 Życie Cassie Bierns w domu jest całkiem normalne, ale to szkolne i towarzyskie, już nie za bardzo.
Cassie i Justin nie patrzyli sobie prosto w oczy, a kiedy dowiadują się, że zostali przydzieleni do pary w projekcie muzycznym, ani jedno, ani drugie nie jest z tego powodu szczęśliwe.
Projekt zbliży ich do siebie czy sprawi, że życie Cassie będzie jeszcze bardziej smutne?
Kłamstwa, złamane serca, zastraszanie i drama na pewno pojawią się w jej życiu. Jedna rzecz jest pewna, Cassie nie prosiła się o to, ale może na końcu będzie szczęśliwa?

***